Zwyczajne zło. Studium piekła w „Dużej Róży”
Rok 1946. Świdnica podobnie jak całe Ziemie Odzyskane jest częścią „Dzikiego Zachodu”. Tygiel wszystkiego i wszystkich, którzy próbują zaczynać na nowo. Pod sąd okręgowy w tym mieście podjeżdża konwój z niemieckimi zbrodniarzami stacjonującymi w obozie Gross Rosen. Rusza proces nazwany „Małą Norymbergą”.
Mimo, że Wieści Gminne to portal i gazeta, nastawione na opis stricte naszej gminy, ciężko jednak nie wpisywać jej czasami w szersze konteksty, z którymi ma swoje związki na różnych płaszczyznach mogące być dla nas interesujące. Tak jest właśnie z trudną historią martyrologi w niemieckim obozie koncentracyjnym „Gross Rosen”. Niewykluczone, że na terenie naszego miasta istniała jego filia z przymusowymi robotnikami. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przez naszą węzłową stację kolejową przejeżdżały konwoje z więźniami, które po 20 kilometrach zatrzymywały się na stacji w Rogoźnicy. W końcu w naszej gminie żyli ludzie, którzy przeszli przez piekło tego jednego z najcięższych obozów koncentracyjnych na terenie III Rzeszy.
Agnieszka Dobkiewicz – świdnicka dziennikarka ponad miesiąc temu – 12 sierpnia za pośrednictwem wydawnictwa „Znak Horyzont” wydała książkę „Mała Norymberga”, która mimo wielu publikacji na temat obozu Gross Rosen wpisała się w konteksty wcześniej nie podejmowane. Mała notka prasowa z 1946 roku w „Wiadomościach Świdnickich” o ruszającym procesie sądowym niemieckich zbrodniarzy z Gross Rosen stała się dla autorki przyczynkiem do śledztwa w formie reportażu.
Mamy tu historię sześciu ss-manów, którzy działali na terenie obozu i byli sądzeni w procesie, ale także relacje i historię zwykłych ludzi, którzy przeszli przez piekło tego obozu, co w moim odczuciu jest największą i porażającą siłą tej publikacji mimo, że przystępując do lektury nastawiałem się na konwencję tylko i wyłącznie reportażu sądowego. Nie zdradzając szczegółów mamy tu oprócz relacji z procesu m.in. opisy z wnętrza obozu niczym z „jądra ciemności”, które opisane są tak jakby autorka przeszła sama przez tą bramę, aby dać świadectwo czym naprawdę był ten obóz. Pokazanie tego bestialstwa z udziałem zwykłych ludzi, którzy w którymś momencie pod wpływem ideologi stali się oprawcami, jest w tym przypadku nie tyle sprawą annałów historii, co kwestią uniwersalną mogącą wpisywać się w każde czasy.
Nie potrafiłem tej książki przeczytać tak, jak każdej innej. Musiałem się zatrzymywać, przemyśleć, wziąć oddech, ponieważ nagromadzenie tych historii w takim natężeniu i specyficznym ukazaniu czyniły tą pozycję trudną emocjonalnie mimo, że narracja jest bardzo przystępna. Opisywany obóz funkcjonował 20 kilometrów od nas, procesy zbrodniarzy odbywały się w gmachu sądu okręgowego w Świdnicy, który wszyscy doskonale kojarzymy. Nie można powiedzieć, że ta książka, ta historia, jest nam obca i nie wpisuje się w nasze lokalne realia. Byłby to absurd i ignorancja.
Jestem wymagającym czytelnikiem. Nie zawsze jestem w stanie zainteresować się opisywaną sprawą, wejść w ten świat, czy czuć jakiekolwiek emocje. Tą książkę mogę polecić każdemu z czystym sumieniem. Mowa tu o nas wszystkich, nie tylko zainteresowanych II wojną światową czy historią powojenną. Swoją drogą nie odczytuję tej pozycji jako książki historycznej na pierwszym miejscu. To zbiór reportaży o zwykłych ludziach, którym przyszło żyć w niezwykłych, odczłowieczających czasach. Na tej kanwie zwykłość niektórych bohaterów w zderzeniu z tamtymi realiami daje piorunujące wrażenie wobec którego nikt nie przejdzie obojętnie. Agnieszka Dobkiewicz „Mała Norymberga” – polecam!
Panie Marcinie
bardzo dziękuję za tak piękną recenzję
Agnieszka Dobkiewicz