Miłosz wyskoczył z walizki ze skóry wężowej. Adam Lizakowski – postać potrzebna
30 czerwca obchodzimy 110 rocznicę urodzin naszego wieszcza, noblisty Czesława Miłosza. Jest to wspaniała okazja do podzielenia się z Państwem przygodą i spotkaniem z człowiekiem, który go znał osobiście i nawet fotografował z pozycji prywatnej na amerykańskiej ziemi, ale to tylko początek, w którym będzie przeplatać się wiele ciekawych wątków.
Życie i przypadek potrafią pisać najlepsze i nieoczekiwane scenariusze. Mogłem przekonać się o tym nie jednokrotnie, ale ten konkretny przypadek pokazuje to aż na zbyt jaskrawo. Pewnego dnia odebrałem nieoczekiwanie telefon od Pana Adama Lizakowskiego, który po krótkim wstępie zaczął po krótce opowiadać o swojej kolekcji zdjęć z pobytu w Ameryce, gdzie miał szczęście znać Czesława Miłosza i udało mu się go fotografować w tamtym okresie na stopie prywatnej, co w przypadku noblisty nie było takie proste i oczywiste. Wstępnie umówiliśmy nasze spotkanie, ale przed nim zacząłem drążyć, z kim tak naprawdę rozmawiałem.
Tutaj przed dalszą opowieścią muszę choć w małym stopniu naświetlić sylwetkę Pana Adama Lizakowskiego. Jest ona tak obszerna, że boję się, aby czegoś ważnego nie pominąć. Każdy jednak kto będzie tak jak ja zainteresowany jego postacią, z pewnością znajdzie odpowiednie informacje.
Pan Adam Lizakowski pochodzi z Pieszyc, choć urodził się w pobliskim Dzierżoniowie. Debiutował w czerwcu 1980 r. kilkoma wierszami na łamach warszawskiego „Tygodnika
Kulturalnego”. Wyjechał z Polski w 1981 roku. Przez 35 lat przebywał w USA, przez pierwsze 10 lat w San Francisco, następnie przez 25 lat w Chicago. Studiował na Columbia College i Northwestern University. Na stałe powrócił do ojczyzny w 2016 roku. Na emigracji publikował swoją twórczość m.in. w paryskiej „Kulturze”, w nowojorskim „Nowym Dzienniku”, w chicagowskim „Dzienniku Związkowym”. Odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w popularyzowanie polskiej kultury i literatury, oraz za osiągnięcia w pracy twórczej, przez Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Jego twórczość była tłumaczona na języki: angielski, rosyjski, niemiecki, francuski, litewski, hebrajski, chiński, ukraiński, hiszpański i białoruski. Po 35 latach emigracji w Ameryce powrócił na stałe do ojczyzny, gdzie aktualnie mieszka w Świdnicy. Biografia Pana Adama jest tak obszerna, że ciężko do wszystkiego ustosunkować się. Ja skupię się na wątku Czesława Miłosza, który jest wyjątkowy ciekawy i niejednokrotnie ukazywany szerszej publiczności na organizowanych wystawach.
Kiedy przyjechałem na spotkanie przywitał mnie człowiek wielkiej kultury i godności osobistej, arystokrata ducha, co dało się odczuć od pierwszych słów i powitania. Usiedliśmy w salonie, gdzie na ścianach wisiały różne obrazy wśród nich trzy wielkich Polaków z obszaru Wileńszczyzny, Czesława Miłosza, Adama Mickiewicza i Józefa Piłsudskiego. Otoczenie nie daje jednak pełni kultury, o której mówię. Pan Adam w swej szczerości i bezpośredniości, a także umiejętności skracania dystansu zaczął opowiadać o swojej znajomości z Czesławem Miłoszem, jaka trwała podczas jego emigracji w Stanach Zjednoczonych. Zaczęło się niewinnie od przekazanych wierszy, którymi noblista zainteresował się. Pan Adam w swej opowieści podpierał się faktami m.in. listami Czesława Miłosza wysłanymi do Jerzego Giedroycia, gdzie niejednokrotnie wspominał Redaktorowi o młodym polskim poecie z San Francisco, na którego warto zwrócić uwagę.
Znajomość Pana Adama z Czesławem Miłoszem zacieśniła się na tyle, że nasz bohater był wielokrotnie zapraszamy do domu noblisty, okazję tę wykorzystał prosząc go o jego książki, (o tym więcej będzie dalej) oraz robił zdjęcia oczywiście za jego zgodą, co ponoć było dużym wyróżnieniem z racji charakteru Miłosza. Robione zdjęcia w Kalifornii po wielu latach i tysiącach kilometrów trafiły na objazdową serię wystaw po Polsce z opisami w roku 2011 z okazji 100 rocznicy urodzin Poety. Zorganizował ją Pan Jacek Czarnik – nasz mieszkaniec, były redaktor jaworzyńskiej gazety „U nas”, zatytułował ją : Miłosz po amerykańsku – wraz z ambasadą amerykańską i Biblioteką Wojewódzką we Wrocławiu zorganizował. Wystawa odbiła się szerokim echem w mass mediach, ponieważ dawała nowe światło na życie Czesława Miłosza, które można było zobaczyć od tak zwanej kuchni
Pan Adam Lizakowski opowiadając o Miłoszu wspomniał, że napisał kiedyś tekst „Czy poeta Czesław Miłosz był kosmitą?” tytuł być może zaczepny i przewrotny, ale świetnie wpisujący się w postać noblisty. Jego ciągła, tytaniczna praca, samoorganizacja na różnych polach czy dyscyplina w postanowieniach pokazywała, że tak może żyć i postępować tylko kosmita, ponieważ człowiek mógłby nie wytrzymać takiego tempa. To ważna informacja pokazuje prawdziwe oblicze człowieka, którego w większości znamy z pozostawionych po sobie tekstów.
Ciekawą anegdotą było to jak Miłosz postępował z ludźmi. Przekazywał np. nie swoją książkę Panu Adamowi mówiąc, że warto się z nią zapoznać itd. Po jakimś czasie pytał się go nagle, co o niej myśli, lub co myśli o danym wątku w niej. Tego typu anegdot było naprawdę dużo i nie sposób ich wszystkich tu przytoczyć. Zachęcam tu do zapoznania się ze wspomnianych tekstem „Czy poeta Czesław Miłosz był kosmitą?” , który można znaleźć w Internecie. Autor serwuje w nim Miłosza z zupełnie innej, mniej znanej strony, która z pewnością wielu zainteresuje.
Kończąc nasze spotkanie Pan Adam pokazał mi ciekawą rzecz, relikt przeszłości, wskazał na bardzo starą, piękną walizkę ze skóry węży pustynnych, która ponoć należała do Czesława Miłosza. Gdy otworzył ją, oczom moim ukazały się wspomniane już wcześniej książki noblisty z odręcznymi autografami i dedykacjami od niego dla Pana Adama. Dla mnie osobiście było to wielkie przeżycie pokazujące, z kim rozmawiam, z jakiego „kalibru” człowiekiem zetknął mnie przypadek.
Opisanie osoby Pana Adama bardzo przekracza moje umiejętności. Ma na to z pewnością wpływ wielowątkowość jego życia i działalności, co trudno zawrzeć w jednym tekście. Wpływ ma również sama osoba Pana Adama, jego postawa, obycie, które onieśmiela, ale daje również poczucie swego rodzaju nobilitacji, która uskrzydla – to również jego zasługa. Chcę tutaj na koniec mocno podkreślić, że mimo całego dorobku Pana Adama, jego twórczości, znajomości nie wywyższał się z tego powodu. Podczas rozmowy nie dawał odczuć mojej niższości wobec niego, co również daje pogląd na jego osobę, jego kulturę. We współczesnym świecie, gdzie każdy z nas goni, nie zwraca uwagi na to, czego nie da się przeliczyć na pieniądze postać bohatera tego tekstu daje nadzieję i otuchę, że jeszcze nie jest tak źle jak często mogłoby się wydawać. Szanujmy się nawzajem i cieszmy się, bądźmy dumni z tego, że poeta z Ameryki wybrał Świdnicę, nasz region na swój nowy polski dom, i że wśród nas są takie osoby jak Pan Adam Lizakowski, bo jego obecność wśród nas wzbogaci nas wszystkich.
zdjęcia z kolekcji Pana Adama Lizakowskiego