Od „Słonecznego Patrolu” do Ironmana – rozmowa z Sebastianem Witko – Błaszczykiem
3,8 kilometrów pływania, 180 kilometrów jazdy rowerem i 42 kilometry biegu, wszystko to w nieprzekraczalnym czasie 17-stu godzin potrafi wykonać jeden człowiek. Nasza gmina może pochwalić się jednym z nich – prawdziwym Ironmenem.
Nasza gmina obfituje w wielu ludzi z talentami, które zdecydowanie wykraczają ponad przeciętność. Są to często skromne jednostki, które w przysłowiowy sposób „robią swoje”, pokazując, że człowiek jest w stanie osiągnąć dużo więcej niż nam się wydaje. Mówimy tu o różnych przedziałach aktywności – kultury, pasji, wrodzonych talentów czy sportu. Jest poczucie, że mówi się o nich za mało, lub wcale, co jest nieodżałowaną stratą, ponieważ dla wielu z nas mogą stanowić wzór czy „światełko w tunelu”, kiedy myślimy, że coś nas przerasta.
Dziś porozmawiam z prawdziwym człowiekiem ze stali, który pokazuje, że granice wytrzymałości i kondycji człowieka są dużo dalej niż sądzimy – Panem Sebastianem Witko – Błaszczykiem z Jaworzyny Śląskiej.
– Obraca się Pan w bardzo wymagającej dziedzinie sportu. Proszę niewtajemniczonym wyjaśnić, co to takiego właściwie ten triathlon i na czym polega jego trudność.
Mówiąc najprościej triathlon jest dyscypliną sportu gdzie kolejno po sobie mamy do czynienia z pływaniem, następnie pokonanie trasy rowerem, po czym następuje bieg.
– Skąd fascynacja właśnie tym rodzajem aktywności fizycznej? Ile czasu zajmuje się Pan tym?
Fascynacja zaczęła się kiedy w latach 90 – tych obejrzałem w serialu „Słoneczny Patrol”, gdy jeden z ratowników startował w takich zawodach na Hawajach (do dzisiaj są tam rozgrywane te zawody). Osobiście zajmuję się tą dyscypliną od 4 lat.
– Czy trenowanie tej dyscypliny wymaga specjalnych wyrzeczeń? Jak wyglądają Pana treningi? Jak Pan to godzi z życiem zawodowym i prywatnym?
Trenowanie tej dyscypliny niesie za sobą trochę wyrzeczeń, ale nie jest to jakoś bardzo męczące. Przede wszystkim trzeba pilnować wagi, bo każdy kilogram na zawodach to dodatkowy (niepotrzebny) wysiłek. W moim przypadku największym wyrzeczeniem była praktycznie całkowita rezygnacja z jeżdżenia motocyklem, co uwielbiam.
– Co uważa Pan za swój największy sukces trenując tą dyscyplinę?
Mój największy sukces to dwa razy ukończony Ironman na pełnym dystansie czyli 3.8 kilometrów pływania, 180 kilometrów jazdy rowerem i 42 kilometry biegu, na co jest przewidziane 17 godzin. Między pierwszym startem a drugim progres wyniósł prawie dwie i pół godziny
– to naprawdę sporo…
Tak, byłem z tego osiągnięcia bardzo zadowolony.
– W której z tych trzech działek składających się na triathlon czuje się Pan najlepiej? Można to tak wyróżnić?
Jeśli chodzi o ulubioną część z tych trzech elementów składających się na triathlon najbardziej chyba przypadła mi część z rowerem. Jest ona najmniej inwazyjna a zarazem najbardziej ciekawa, ponieważ już tutaj można zweryfikować, który z zawodników ma szansę na dotarcie do mety.
– Czy ma Pan jakiś cel na przyszłość związany z tą aktywnością? Co chciałby Pan jeszcze osiągnąć w tej dyscyplinie?
Moim głównym celem jest ukończenie triathlonu, ale trzykrotnie, czyli 11,4 kilometrów pływania, 540 kilometrów jazdy rowerem i 126 kilometrów biegu. Oczywiście cały czas mając na względzie, że traktujemy to jako sprawdzenie swoich możliwości a nie „zabijanie” się z zegarkiem, aby „wykręcić” jak najlepszy czas. Sport to zdrowie, ale tylko amatorsko.
Dziękuję za rozmowę
Fotografie dzięki uprzejmości Pana Sebastiana Witko – Błaszczyka