Ostatnie życzenie dziedzica
15 października ubiegłego roku w artykule „Cmentarz miarą naszego człowieczeństwa. Cmentarz w…?” opisywałem tajemnicze miejsce pomiędzy Nowym Jaworowem a Witkowem, którego przeznaczenie było niejasne. Pojawiła się ustna relacja jednej z osób, która pamięta to miejsce z powojennego okresu, co rzuca bardzo ciekawe światło na historię naszej gminy.
W październiku ubiegłego roku w serii opisującej niemieckie ślady na naszych nekropoliach w artykule „Cmentarz miarą naszego człowieczeństwa. Cmentarz w…?” (Link TUTAJ) opisałem tajemnicze miejsce pomiędzy Nowym Jaworowem a Witkowem. Źródłem tego opisu była informacja od jednego z czytelników, że na jednej ze starszych map turystycznych teren ten zaznaczony był jako cmentarz.
Rekonesans w terenie nie rozwiał żadnych wątpliwości a tylko spotęgował tajemnicę. Lesisty kwadrat pośrodku pól, gdzie w środku pnie się stara lipowa aleja, która zmierza na pagórek. Na jego szczycie dwa ziemne wgłębienia, które nic nie mówiły. Wszystko wyglądało jak cmentarz, choć były również argumenty, aby to zanegować.
Po publikacji artykułu odezwało się dwóch czytelników. Jeden z nich twierdził, że było to prawdopodobnie miejsce po jakiejś bitwie, a na szczycie stał pomnik ku jej wspomnieniu. Drugi, że faktycznie był tu cmentarz, gdzie w latach 80-tych były jego nieliczne ślady.
Życie potrafi jednak pisać najlepsze scenariusze. Przy zbieraniu materiałów do jednego z artykułów natrafiłem na relację jednej z mieszkanek, która pamiętała to miejsce z okresu zaraz po wojnie, kiedy w okolicznych wsiach mieszkali jeszcze Niemcy. Relacja ta w swojej niezwykłości wydaje się najbardziej prawdopodobna, a co najlepsze godzi wszystkie teorie i przekazy.
W owym lasku, według relacji mojego rozmówcy, był tylko jeden grób na samym szczycie pagórka. Ludność niemiecka, która jeszcze zamieszkiwała ten teren mówiła, że pochowany jest tam wedle życzenia jeden z dziedziców milikowickiego majątku. Miejsce to nie było przypadkowe, ponieważ dziedzic w ostatnim życzeniu chciał tam spoczywać, aby nawet po śmierci doglądać swoich ziem. W późniejszych latach miejsce to było owiane złą sławą i popadało w zapomnienie. Okoliczne dzieci bały się tam chodzić mimo, że ciągnęła je tam aura tajemniczości. Można było tam zobaczyć, w okresie kiedy miejsce to jeszcze doszczętnie nie zatraciło swojego charakteru, deski czy inne części, które składały się na opisany grobowiec, co dodaje dodatkowej autentyczności relacji.
Relacja ta jest naprawdę niezwykła, ale mimo to wydaje się najbardziej prawdopodobna ze względu na informacje od niemieckiej ludności. Dziś to miejsce zupełnie zapomniane, które kiedy się tam przebywa, oddaje swoją tajemniczość. Czuć tam tchnienie przeszłości, co nie zawsze i wszędzie można doświadczyć. Każdy, kto chciałby odwiedzić to miejsce niech ma na względzie, że jest to prawdopodobne miejsce spoczynku człowieka.
foto: Wieści Gminne
My ten lasek nazywamy ” czaszka” raczej nigdy się tam nikt z nas nie zapuszczał.