Polityka społeczna na lokalnym gruncie. Studium sprawy [OPINIA]

Z zasady każda władza nie powinna przesadnie kierować się uczuciami podejmując decyzje, które w ich przekonaniu mając zapewnić ciągłość funkcjonowania aparatu, w tym przypadku samorządowego. Jeżeli jednak nie istnieje „lewar” w postaci radnych, którzy są organem kontrolnym nad pracą burmistrza, i nie stoją w obronie mieszkańców, dochodzimy wtedy do ostrego zaburzenia w wypełnianiu standardów demokratycznych. To te dwie siły, burmistrza i Rady Miejskiej mają się równoważyć, co powinno być przynajmniej w założeniu korzystne dla nas mieszkańców

Nigdy nie ma dobrego momentu na podwyżki i podnoszenie danin, aby utrzymać cały aparat samorządowy czy państwowy. Bez względu na to, jak wygodnie i dobrze będziemy żyć zawsze pojawi się poczucie krzywdy z powodu podniesienia kolejnego progu poboru na cele związane z ogólnie pojętą administracją. Każda władza ma swoje potrzeby i punkt widzenia, każdy obywatel ma także swoje przekonania w tych sprawach. W ogólnym rozrachunku jeżeli dana propozycja wejdzie w życie, musimy płacić. Władza traci trochę wizerunkowo, my tracimy zasobność portfela. Można powiedzieć, że bilansujemy się w tym wszystkim czując wzajemne zależności wynikające z podjętych decyzji i ich konsekwencji. Demokracja i ogólnie pojęta polityka skonstruowana jest jednak w dużo bardziej wyrafinowany sposób. Jeżeli wszystkie mechanizmy społeczne i polityczne działają prawidłowo każdy obywatel może mieć poczucie, że w relacji z aparatem samorządowym czy państwowym istnieje swego rodzaju bufor, który będzie stawał po jego stronie i zabiegał mimo wszystko o jego dobro. W relacjach samorządowych mówimy tu o Radzie Miejskiej i radnych, którzy zasiadają w tym ciele.

Aktualna sytuacja, która eskaluje w sposób bardzo przyspieszony przynajmniej od trzech lat pokazując jak bardzo wszystko może się zmienić i jak rzeczywistość potrafi wymuszać na nas różnego rodzaju zachowania czy zmienianie codziennych nawyków. My jako ogół musimy i potrafimy to zrobić, władza jako remedium na swoje problemy nieprzerwanie szuka pieniędzy w naszych portfelach, aby móc dalej funkcjonować. Aktualny czas o którym wspomniałem pokazał również bardzo dużą potrzebę zrewidowania swoich dotychczasowych poglądów, i w całej ogarniającej nas sytuacji oprócz patrzenia na swoje problemy jakie przeżywają samorządy, spojrzeć dużo bardziej wyostrzonym wzrokiem na problemy ludzi i na ogólnie pojętą politykę społeczną i socjalną. Z racji wynikających obowiązków jakie musi wypełniać burmistrz wobec administrowania gminą można przymykając oko zrozumieć jego decyzje. Nie można tego jednak powiedzieć już o radnych i Radzie Miejskiej, którzy za wszelką cenę powinni zabiegać o potrzeby ludzi i studzić zapędy władzy w kwestiach m. in. obciążeń pieniężnych. Te wzajemne relacje powinny dawać władzy sygnał, że nie można bezrefleksyjnie podnosić podatków czy opłat, tylko należy spodziewać się słusznego oporu radnych stających po stronie mieszkańców. Takie przekonanie zawsze wymuszałoby na burmistrzu branie pod uwagę tych zależności i ostrożniejszego patrzenia na to, co może go spotkać przy próbie wprowadzenia wygodnych dla siebie decyzji, niekoniecznie idących w parze z interesami mieszkańców. To wszystko o czym piszę to jednak piękna utopia w ogarniającej nas rzeczywistości, i swoista instrukcja obsługi jak powinno to wszystko działać. Codzienność polityczna serwuje nam w moim przekonaniu zgoła inną optykę i wrażliwość, żeby nie powiedzieć wypełnianie prywatnego interesu politycznego.

Moje obserwacje lokalnej klasy politycznej zawsze skłaniały mnie do poglądu, że za mało interesujemy się zwykłym mieszkańcem, który mimo wszystko jest integralną częścią gminy. Bywały okresy kiedy mając tego świadomość próbowałem się przekonywać, że być może polityka społeczna czy socjalna to kwestie, które są potrzebne, ale nie na tyle palące, aby mocno się o nie upominać w danym okresie. Przyszedł jednak czas, kiedy brak dyskusji o tych kwestiach i odwracanie się od tego problemu jest nie tyle ignorancją, ale brakiem szacunku dla naszych mieszkańców i do siebie samego.

Ostatnia sesja Rady Miejskiej podczas której podjęto uchwały o podniesieniu opłat podatkowych i za wywóz śmieci pokazała jak w soczewce stan naszej klasy politycznej i jak przebiegają proporcje, które z punktu widzenia obywatela są bardzo ważne i należy o nich otwarcie powiedzieć. Od początku obecnej kadencji w obronie niepodnoszenia kolejnych stawek za różne daniny występowała zawsze opozycja i jej radni. Wyglądało to różnie. Były przemówienia, argumenty, radni na koniec podejmowali decyzje, o których staram się zawsze informować. Bywało, że podejmowano decyzje w milczeniu i na przekór wszystkiemu jak w przypadku podniesienia sobie wynagrodzeń przez radnych w momencie kiedy sytuacja społeczna była już mocno napięta. Ostatnia sesja zaburzyła jednak wszystko i należy zastanowić się co z tego wynika i czym może skutkować to na przyszłość.

Radny Wojciech Syntyrz najpierw przed głosowaniem w sprawie podniesienia stawki za wywóz śmieci zabrał głos i kolejny raz upomniał się o mieszkańców i ich budżety, tłumacząc, że ciągłe wzrostu kosztów życia na różnych polach mogą skutkować po prostu ubóstwem. Złożył przy tym poprawkę do opisywanej uchwały, aby podnieść poziom ulgi dla rodzin wielodzietnych przy tej opłacie. Trzeba tu przyznać, że mimo argumentów na przeciw, radni zagłosowali w tej sprawie jednomyślnie i za podniesieniem ulgi dla rodzin wszyscy byli za. Kiedy przyszedł moment dyskusji nad wzrostem podatków od nieruchomości i transportu, radny Syntyrz stwierdził tylko, że nie będzie powielał wcześniejszych argumentów i uważa, że nie jest to czas na takie decyzje. W tym momencie wywiązała się dyskusja nie pomiędzy burmistrzem i radnym Syntyrzem co było by normlane, tylko do dziwnie wyglądającego ataku przystąpił radny Nazimek, który manipulacyjnie zaczął wypełniać rolę burmistrza broniąc jego punktu widzenia. Oglądając przebieg sesji zacząłem się zastanawiać jaki cel wypełnia radny Nazimek i dlaczego w ten sposób deprecjonuje innego radnego, który nie jest odpowiedzialny za taki a nie inny stan rzeczy. Doszło do tego, że zarzucono radnemu Syntyrzowi, że będzie odpowiedzialny za ewentualne zwolnienia w oświacie. Przypominam, że wszystko to padało z ust przewodniczącego Rady Miejskiej nie burmistrza. Kiedy rozmowa zaczęła przebiegać w sposób niepomyślny dla radnego Nazimka ten zaczął w moim przekonaniu grozić tonem nie znoszącym sprzeciwu, że weszli na wyższy poziom dyskusji i zaraz ją skończą. Co miał na myśli radny mówiąc te słowa, nie wiem. W całej tej dyskusji nie zobaczyłem jednak troski o człowieka. To moje poczucia i mam do nich prawo. Radni z komitetu burmistrza nie chcieli dyskusji o mieszkańcach, chcieli przejść bezszelestnie do następnego punktu, aby wypełnić kolejny smutny obowiązek głosując w sposób przychylny dla naszych włodarzy. To smutne konstatacje. Oprócz uczucia smutku jest to po prostu niebezpieczne i zaburza zdrowe funkcjonowanie w rzeczywistości politycznej. Nie mówimy tu już tylko o występowanie w obronie mieszkańców. Jeżeli dyskusja, w tonie nie zgadzającym się z linią burmistrza jest „dławiona” i w sposób bardzo sugestywny ucinana, to dochodzimy do bardzo ponurych standardów, które w żadnym przypadku nie powinny być tolerowane.

Z zasady każda władza nie powinna przesadnie kierować się uczuciami podejmując decyzje, które w ich przekonaniu mając zapewnić ciągłość funkcjonowania aparatu, w tym przypadku samorządowego. Jeżeli jednak nie istnieje „lewar” w postaci radnych, którzy są organem kontrolnym nad pracą burmistrza i nie stoją w obronie mieszkańców, dochodzimy wtedy do ostrego zaburzenia w wypełnianiu standardów demokratycznych. To te dwie siły burmistrza i Rady Miejskiej mają się równoważyć, co powinno być przynajmniej w założeniu korzystne dla nas mieszkańców. Brak tych zależności sprawia, że radni są od wypełniania woli burmistrza, który traktuje ich jako „maszynki do głosowania”, a nie zabiegania o interesy mieszkańców, którzy wybrali ich w wyborach, aby mieć swoich reprezentantów. Póki co zmysł społeczny w naszej rzeczywistości jest według mnie zaburzony. Nie istnieje troska o finanse mieszkańców, istnieje za to przemożna chęć walczenia o własne apanaże, choćby podczas głosowania za przyznaniem sobie podwyżek wynagrodzenia za wypełnianie mandatu radnego i burmistrza. Nie jest jeszcze za późno, aby zawrócić z tej drogi i zacząć upominać się o kwestie społeczne i myśleć po po prostu z refleksją o drugiego człowieka. Podniesienie podatków w teorii daje większe zdolności finansowe gminy. Co jednak w momencie, kiedy zobowiązania wynikające z ogólnie pojętego życia będą zbyt duże i mieszkańcy w ogóle przestaną płacić swoje zobowiązania względem gminy, ponieważ nie będzie ich na to stać? Kogo będziemy wtedy winić? Kto będzie za to odpowiedzialnym? Czasy są bardzo niespokojne, nie wiadomo z czym jeszcze będziemy musieli się mierzyć. Warto o tym pamiętać.

Marcin Burski

Redaktor Wieści Gminnych Jaworzyna Śląska